czwartek, 8 maja 2008

Nowy adres

http://feanor.jogger.pl



Przeniosłem się na Joggera. Powód? Niesamowita społeczność (w większości geeki i linuksiarze, czyli coś jak ja:P), możliwość umieszczania wpisów na stronie głównej (a co za tym idzie popularność i komentarze dające motywację do dalszego pisania), oraz wygoda wynikająca z możliwości wysyłania wpisów przez komunikator i co ważniejsze otrzymywania informacji o komentarzach na niego. Zapraszam serdecznie na nowego bloga.

czwartek, 3 kwietnia 2008

Nowy system Nowy sytem

Nowy system

Jak dotychczas używałem Debiana Etch. Zainstalowałem go razem ze środowiskiem graficznym xfce i wieloma programami. Potem przesiadłem się na fluxboxa. Postanowiłem zmienić system z racji zacofanych pakietów wersji stabilnej. Przy okazji chciałem się pozbyć ogromnej ilości niepotrzebnych programów i środowiska xfce, a nei chciało mi się z tym bawić ręcznie.

Do instalacji podchodzę zawsze bardzo nieufnie. Po prostu rzadko kiedy udaje mi się zainstalować linuxa tak, żeby działał.:) To płyta skopana, to coś namieszam, to jakieś niewyjaśnione błędy.

Ściągnąłem wersję minimalną (netinst) Lennego korzystając z linku na forum debian.linux.pl. Instalacja przebiegła szybko i bezproblemowo, żadnych błędów. Byłem urzeczony, a jednocześnie coś mi w tym śmierdziało - w końcu nigdy taka sztuka mi się nie udała bezboleśnie.

Po chwili zdałem sobie sprawę w czym haczyk tkwi. Otóż zainstalowałem Debiana, ale w wersji stabilnej Etch. Przez pomyłkę widocznie ściągnąłem zły system. Ale cóż, jako że jeszcze nic na nim nie było postanowiłem zaktualizować wszystkie pakiety bez kolejnej reinstalacji systemu. Aktualizacja przebiegła pomyślnie.

Zainstalowałem fluxboxa, firefoxa i parę innych potrzebnych rzeczy. Skopiowałem całe dokumenty razem z plikami konfiguracyjnymi programów. Niektórym aplikacjom się to nie spodobało, jednak wiele przyjęła stare konfiguracje bez robienia problemów. Tutaj pochwała dla Pidgina i Firefoxa (choć firefox robił problemy ciut innej natury, jednak sobie z nimi poradziłem).

Ogólnie wszystko przebiegało w miarę gładko, a wszelakie błędy i problemy jakie się pojawiały były rozwiązywalne i zabawa z nimi była bardziej frajdą, niż irytującą uciążliwością.

Sysem śmiga znakomicie. Stabilność i szybkość starej wersji, programy prawie wszystkie chodzą (nawet udało mi się skompilować i zainstalować Gnuitara, co nie udawało mi się na żadnym innym systemie). Fluxbox tak samo piękny, a może nawet bardziej (brak poucinanych wyrazów w menu konfiguracji fluxa i pięknie działająca przezroczystość).

Nie ma znaczących różnic w działaniu w porównaniu do starszej wersji, ale mam tą satysfakcję, że mi się udało i że nie mam tysięcy zbędnych programów. Polecam instalcję minimalną tego systemu każdemu. Mam tylko to, czego potrzebuję i cieszę się stabilnością i szybkością.:)

wtorek, 26 lutego 2008

Bardzo krótka historia Kosowa

Bardzo krótka historia Kosowa

Kosowo było dla Serbii terenem bardzo ważnym. Tam rozgrywały się najważniejsze w ich historii wydarzenia i bitwy. W pewnym okresie do Kosowa zaczęli napływać Albańczycy. Kosowo zostało przez nich wręcz zalane. Gdy Jugosławia, państwo zrzeszające południowych słowian utworzone głównie z inicjatywy Serbii zaczęła się rozpadać Serbowie zostali ochrzczeni przez świat tymi złymi. Powstania Chorwatów, Słoweńców i innych państw, ogólnie okropny burdel i rozpad. Albańczycy w Kosowie wykorzystali to chcąc utworzyć z Kosowa swoje oddzielne państwo. Mimo iż oczywiście w przeciwieństwie do Chorwatów na przykład to wcale nie były ich tereny, byli po prostu napływającymi imigrantami. Zaczęły się walki, napadali na postarunki serbskiej policji, palili domy Serbów, wyrzynali ich, przepędzali. Serbia co zrozumiałe wysłała wobec tego wojsko, by bronić swych terenów i Serbów gnębionych na ich własnym miejscu. Wobec tego momentalnie pojawiły się na całym świecie fałszywe głosy, że niby Serbia najeżdża na nich, wyrzyna ich i w ogóle.
Ostatecznie jednak Kosowo nie uzyskało niepodległości, choć Albańczycy przepędzili większość Serbów. Przez kilkanaście lat utrzymywał się oficjalny stan, że Kosowo jest częścią Serbii, choć stało się ciemnym miejscem Albańczyków. Bez żadnej organizacji, i ładu. Kosowo było przez lata wylęgarnią mafii i bandytów. Obecnie ogromna część mafii w Europie to są właśnie tamte Albańce. Teraz nagle Kosowo ogłosiło niepodległość. Mimo iż nie potrafią sobą zarządzać, nad wszystkim muszą panować inne kraje, bo sami sobie nie radzą i tak będzie pewnie jeszcze przez długi czas. Karykaturalny twór powstały z wyrwanej Serbom ziemi, którą tak kochali i która była dla nich tak ważna.
Ale oczywiście cały świat szumi o tym, jak to kolejne biedne, głębione państewko uzyskało niepodległość, jakie to piękne i jak to fajnie, że się wyswobodziło. Otwieram dziś gazetę i co widzę na pierwszej stronie? Artykuł o tym, jak serbskie potwory zdemolowały ambasadę stanów, zdjęcie rozwrzeszczanych szalonych serbów z flagami, wszystko przedstawione, jak by to była gromada tyranów i rządnych krwi bandytów.

Podsumowania i celnego zakońćzenia nie będzie. Sami sobie podsumujcie.

wtorek, 12 lutego 2008

Fluxbox

Fluxbox
Jest to lekki, prosty a zarazem konfigurowalny i estetyczny menedżer okien. Jest najpopularniejszym menedżerem obok KDE, Gnome czy XFCE. Mimo wszystko cieszy się chyba mniejszą popularnością od nich.

Dlaczego Fluxbox?
Jak dotąd miałem okazję lepiej przetestować jedynie Gnome i Xfce, więc z nimi będę głównie porównywał Fluxboxa. KDE używałem jedynie u kogoś, bądź z Live CD, ale nie wywarło na mnie dobrego wrażenia.

Po pierwsze lekkość. Mam dosyć słaby komputer (procek w okolicach 550MHz, 256 ram) i mam obsesję na punkcie szybkości i lekkości. Choć ramu mi nie brakuje, to jednak lubię, gdy nic niepotrzebnego go nie zużywa.
Po drugie lubię decydować czego używam. Fluxbox niczego mi nie narzuca, wszystkie programy typu menedżer plików, przeglądarka obrazków, notatnik itd. są moim wyborem. Oczywiście, gdzie indziej też mogę decydować, jednak w innych środowiskach są pewne zestawy programów instalowane razem z nimi zwykle.

Pierwsze wrażenie - całkiem pozytywne. Po tym, co czytałem w internecie oczekiwałem pustek i tysięcy plików konfiguracyjnych do przedarcia się przez nie, jednak otrzymałem bardzo estetyczne środowisko, z różnymi stylami, pięknie wygenerowanym menu, znacznie lepiej niż w Xfce IMHO. Zainstalować kilka programików, parę kosmetycznych poprawek w kilku pliczkach, będących bardziej przyjemnością, niż ciężką robotą i gotowe - idealne środowisko doskonale spełniające moje wymagania.
Pora sprawdzić intrygującą mnie kwestię zużycia pamięci - odpalam Conkiego i co widzę? Po uruchomieniu samego systemu, bez zbytku innych programów zużycie pamięci oscyluje w okolicach 30 MB. Perfect. (Warto nadmienić, że np. w DSLu czysty system z odpalonym Conkym jedynie zużywa, uwaga, ok. 15 MB!). Xfce zużywał jakieś 60, a Gnome jeszcze więcej zwykle.
Wszystko chodzi szybko i pięknie.
Dla tych, co lubią wszystko wyklikać są liczne programiki usprawniające konfigurację Fluxboxa, jednak konfiguracja tradycyjna jest bardzo prosta, zwłaszcza, że można bez problemu znaleźć przejrzyste poradniki na ten temat, chociażby na znakomitej stronie - blogu o nim - http://endel.ovh.org/ .

Jeśli chodzi o estetykę, to wcale nie odbiega od innych środowisk, mi nawet bardziej ten minimalizm się podoba. Po zainstalowaniu mamy dostępntch wiele ładnych styli (u mnie było 22), które zmieniamy wprost banalnie, wchodząc w menu a następnie styles. Oczywiście można doinstalować swoje. Edycja menu jest bardzo prosta, wręcz intuicyjna, plik konfiguracyjny ma oczywistą i przejrzystą budowę.
Fluxbox potrafi być naprawdę piękny. U mnie jest on jeszcze nie do końca dopracowany (muszę coś zrobić, żeby przezroczystość terminala chodziła jak należy i jakoś ładniej to wszystko dopasować, znaleźć ciekawszą tapetę, itd.). Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak naprawdę może się prezentować fluxbox - niech zerknie na podanej wyżej stronie, albo wpisze w googlach.

Poniżej wrzucam screeny. Jeśli ktoś chce to wrzucę Conkyego (lekko zmodyfikowany styl znaleziony chyba na jakimś serwisie typu gnome-look, autora przepraszam, ale nie pamiętam czyj to styl) oraz tapetę i jej pochodzenie.

Programy widoczne na screenach:
Gaim
Conky
Iceweasel (xfce'owski firefox. Żadnych zmian poza nazwą nie widzę:P)
Mousepad (skojarzenia tych dwóch programów z xfce są jak najbardziej słuszne, wcześniej po prostu używałem xfce i programy zostały niektóre)
ROX-filer
MOC
Abuse

Ale programami zajmiemy się kiedy indziej:)

Free Image Hosting at www.ImageShack.us

Free Image Hosting at www.ImageShack.us

Free Image Hosting at www.ImageShack.us

Free Image Hosting at www.ImageShack.us

Free Image Hosting at www.ImageShack.us

sobota, 26 stycznia 2008

Paulo Coelho udostępnia swoje książki

Na Dzienniku Internautów pojawiła się interesująca informacja. Otóż Paulo Coelho zamieszcza swoje książki za darmo w Internecie! Mało tego, według DI na swoim nieoficjalnym blogu zamieszcza również ich tłumaczenia, a tak dokładniej, to linki do nich, do których nie ma praw autorskich. Adres tego bloga to http://piratecoelho.wordpress.com/ . Nie udało mi się dojść, czy to faktycznie jego blog, ale zaufajmy redakcji DI.

W swoim przemówieniu Coelho bardzo pozytywnie mówił o internecie i o idei darmowego dzielenia się dziełami kultury

Może się wydawać, że przyniesie mu to straty. Nic bardziej mylnego. Umieszczenie książek w internecie podniosło ich sprzedaż! DI podaje przykład Rosji, gdzie "Alchemik" był sprzedawany w liczbie średnio 1 000 egzemplarzy rocznie. Po opublikowaniu jego rosyjskiej wersji sprzedaż w tym kraju w ciągu trzech lat wzrosła do 1mln rocznie!

Zadziwiające, a jednak przykład zespołu muzycznego Radiohead, który zastosował podobną taktykę zamieszczając swój najnowszy album w sieci potwierdza ten fakt. Ich płyta momentalnie podbiła listy popularności w Ameryce i w innych krajach.

Według mnie to znakomity ruch ze strony Paula. Pokazał, ze ceni swoich czytelników i że potrafi poświęcić się dla dobra ogółu i opłaciło mu się. Mam nadzieję, że inni artyści pójdą jego śladem. Jeśli ktoś chce przeczytać książkę za darmo, to to zrobi bez większego problemu. Można iść do biblioteki, pożyczyć ją od kumpla, czy ściągnąć pirackiego ebooka z internetu. Pisarze zarabiają na tych, którzy chcą mieć własną książkę na półce, móc do niej wracać i wracać, móc ją pożyczać innym, a nie na tych, którzy chcą ją tylko przeczytać. Udostępniając książkę w sieci wcale nie obniżają sprzedawalności. Sam wolę sobie kupić książkę i czytać ją wygodnie leżąc w łóżku, niż męczyć oczy przed komputerem, pozbawiając się zupełnie klimatu, wygody i skupienia nad nią.

Umieszczanie książek w sieci pomogłoby młodym artystom wypłynąć. Mało kto kupi mało popularną książkę nieznanego artysty, podobnie jak raczej nie znajdzie jej w bibliotece, czy u kolegi. Natomiast jeśli może ją ściągnąć z internetu - zrobi to, o ile ktoś mu o niej powie. I być może przeczyta. Potem poleci ją przyjaciołom, napisze o niej na forum, na blogu, powiadamiając w ten sposób co najmniej ze dwadzieścia osób. W ten sposób książka szybko zdobywa popularność, a wraz z nią sprzedaż.
Jeśli chodzi o muzykę, to i tak praktycznie wszystkie utwory wszystkich znanych zespołów można znaleźć w sieci, więc zamieszczając swoje empetrójki zespoły niczego nie zmienią, poza rozgłosem z tym związanym (o Radioheadzie chyba nigdy wcześniej nie słyszałem, a po zamieszczeniu ich płyty w necie już czytałem o nich co najmniej kilka razy i mam zamiar poszukać ich muzyki) i uznaniem wśród ludzi. Uzyskają jedynie popularność.

Cieszę się, że artyści zachowują się coraz częściej jak prawdziwi open source'owcy.:)

piątek, 18 stycznia 2008

Ojciec Chrzestny i Mafia

Postanowiłem w końcu obejrzeć ten słynny film, po namowach kolegi. Wcześniej wiele o nim słyszałem, ale jakoś nie miałem okazji obejrzeć.

Wrażenia bardzo pozytywne. Naprawdę bardzo ciekawy, o wspaniałym klimacie. Momentami troszeczkę się ciągnął, jednak nie było to raczej uciążliwe ciągnięcie, a miłe, leniwe zatapianie się w tym klimacie.

Dzięki filmowi przypomniałem sobie o pewnej znakomitej grze - Mafii. Jedna z najlepszych gier, w jakie grałem. Wcześniej bardzo głośne GTA uważałem za fenomenalną rzecz, nie mającą sobie równych pod wieloma względami. (porównania z GTA nasuwają się same, ponieważ to jedna z bardzo nielicznych gier, jeśli jedyna o takiej mechanice oprócz Mafii) O każdej części wiele się słyszało, każda była ogromnym wydarzeniem i uważało się tą grę za ewenement, któremu nic nie dorówna. Tymczasem cicho i powoli, bez wielkiego show, ale z klasą, pojawiła się Mafia, która z kulturą i zimnym spokojem godnym Corleonów definitywnie pobiła GTA. Przy niskich wymaganiach (uwaga, 500mhz procek i 128 ramu!) zaoferowała nam grafikę, która jak na tamte czasy była ewenementem, niesamowitą fabułę i klimat bijący na łeb wszystkie znane mi gry. To wszystko okraszone bardzo dużą ilością przydatnych bajerków i smaczków znacznie umilających rozrywkę. I nie mówię tutaj o bezsensach typu modelowanie wyglądu gracza a'la The Sims znane nam z GTA:SA, a o miłych rzeczach znacznie powiększających realizm, nie niszcząc przy tym klimatu. Możliwość przebijania kół w samochodach, po postrzeleniu baku auto traci gwałtownie paliwo, policja łapiąca za przejechanie na czerwonym świetle, przekroczenie prędkości, czy posiadanie broni. i inne miłe rzeczy wzbudzające uśmiech na ustach.
Autorzy wyzbyli się zupełnie kiczowatych elementów skutecznie niszczących klimat, jak w GTA. Broń nie lewituje byle gdzie na ulicy, kręcąc się w świetlistej aureoli, a po prostu gdy zabijemy kogoś ją posiadającego, realistycznie wypada mu pistolet z dłoni i leży niepozorny i mały na ulicy, nie przemieniając się w lewitujące nie-wiadomo-co. Małe a cieszy.
Wszystko jest dopracowane i realne. W GTA nikogo nie ruszał facet łażący z minigunem, rakietnicą, kałachem i shotgunem w kieszeni, czy samochód pędzący pod prąd z masakryczną prędkością. Płytka i denna fabuła i jednolite, nudne misje również pozostawiały wiele do życzenia.
Systemy walki również biją GTA na głowę. Bohater po dostaniu serii z karabinu maszynowego i podrzuceniu obok granatu wykazuje prawidłową reakcję, podczas gdy bohater z GTA prawdopodobnie nawet by tego nie zauważył. Do tego wspomniane normalne modele bezpańskiej broni, triki ze strzelaniem do samochodów, no i możliwość wykonywania miłych przewrotów w bok, których mi brakuje w każdej strzelance.:)

Podsumowując: Tą grę trzeba znać. Jest to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza gra w jaką grałem. Mniej popularna od GTA, ale znacznie lepsza, nawet w porównaniu do najnowszych części (weźmy pod uwagę fakt, że Mafia jest stosunkowo starą grą, wyszła chyba gdzieś w okolicach GTA3, jeśli mnie pamięć nie myli.)

Hello World

Witam wszystkich.

Skąd wziął się u mnie pomysł na założenie bloga? Zafascynowały mnie blogi na serwisie jogger.pl. Bardzo dużo interesujących blogów wyróżniających się wysokim poziomem. Podobały mi się blogi pomocne, interesując, nie będące słodkimi pamiętnikami różowych nastolatek.

Chciałbym, żeby mój blog był właśnie taki. Nie chcę się tu zwierzać ze wszystkich szczegółów mojego życia i wypisywać na zmianę jakie to ono nie jest piękne i okropne. Pragnę pisać coś przydatnego - przekazywać Wam ciekawostki, które mnie zainteresowały, pisać o moich doświadczeniach z systemami linuksowymi, opisywać nowo poznane zespoły, filmy, książki.

Oczywiście blog nie będzie się ograniczał to techniki i muzyki. Do tytułu można by dodać jeszcze takie słowa jak filmy, książki, gry, przemyślenia, być może nutka polityki, fotografia, rysunek i parę innych.:)

Mam nadzieję, że moje wpisy zainteresują kogoś i przydadzą się komuś.:)